Dziś ostatni zimowy wschód słońca. Po południu witamy wiosnę. Ja mogę tylko krzyczeć nareszcie!!!
Już odczuwam oznaki Pani wiosny. Endorfinki zaczynają szybciej krążyć, mam więcej energii, a humor oczywiście dopisuje:) Od 5 rano patrzę w okno, za ile minut powita mnie słońce:))
Mam to szczęście, że słońca wita i żegna nas w sypialni. O 5:30, nogi same niosą mnie do nowego dnia. Rowerek (na ten moment stacjonarny), przestał być wieszakiem na ubrania…, i jak co wiosnę muszę mieć detoks od kawy:(
Niestety oprócz kopa energetycznego, co roku na wiosnę mam dziwne przypadłości: cegłę na klacie, szybkie zmęczenie, kołatania serducha. Wtedy już wiem, koniec lenistwa. Ruch, ruch i jeszcze raz ruch. Dwa tygodnie i mój organizm nabiera tempa, a wszystkie dziwne dolegliwości mijają 🙂
Patrząc, jak ja reaguję na przebudzenie, na własnej skórze odczuwam , że jesteśmy częścią tej przyrody.
Chodząc tydzień temu po plaży, oczywiście w ukochanym Dziwnowie, widziałam piękne klucze ptaszorów wracających do nas. Kaczki, kormorany, łabędzie, pięknie się wdzięczyły do swoich partnerek i stroszyły swoje piórka.
Wracając, całe łąki zapełnione były żurawiami, łabędziami i stadami gęsi . A gdzieniegdzie, pasły się sarny.
Ja oczywiście przy każdym takim zgrupowisku wydawałam pisk zachwytu, miałam zamiar hamować i pstrykać fotki. Widząc jednak minę mojego ” niemęża”, wracałam do realnego świata, wciskając w aucie gaz. Wygrał tylko dlatego, ze po AŻ dwóch tygodniach użytkowania, aparat pojechał do serwisu. Niestety, i to urządzenie elektryczne nie wytrzymało moich fal energetycznych.
Ci co mnie znają, wiedzą że to normalna sytuacja:) No nic, wschody słońca, żurawie, gęsi i inne gady, muszą jeszcze chwilę na mnie poczekać, z pewnością wszystkie je uchwycę.
Na ten moment musicie zadowolić się zdjęciami wschodów , z poprzednich lat. Uwieczniłam kilka w ciągu moich letnich poranków:)
Niech Wam dają energię do wczesnego wstawania . Kiedy już zachwycicie się wschodem słońca, poświęćcie dla siebie, choć 20 minut każdego ranka. Kilka rozciągnięć, oddechów i uśmiech wysłany w kosmos.
Jest fajna asana tzw. ” powitanie słońca”, prosta i szybka na przebudzenie. Powtórzcie chociaż 3 razy, a nasze ciało z pewnością się odwdzięczy brakiem bóli pleców, mniejszą zadyszką i pięknym uśmiechem przez cały dzień.
Po okresie przesiadywania w domu, bo zimno, wieje, przychodzi czas dłuższych dni. Mam nadzieję słonecznych, z niezrównanym komfortem cieplnym !
Dlatego trzeba się dzielić tą radością i już planować wycieczkę rowerową ze znajomymi, piknik w lesie i ognicho 🙂
Ja oczywiście już się nie mogę doczekać naszych wspólnych wypraw na ryby 🙂
Choć w tym roku wiosna przychodzi do nas powoli, ja już marzę o ciepłym powiewie powietrza, a teraz szybko przygotowujcie siebie na energetycznego kopa😉