Kiedy przekroczyłam 40 lat poczułam na karku nieubłaganie biegnący czas. Oczywiście nie zmienia to faktu, że dalej mam siłę, radość w sobie i chęć poznawania nowego. Szczerze Wam powiem, że częściej celebruję każdą chwilę, cieszę się dniem, zapachem, światłem , niż jak byłam super małolatą.
Ileż wtedy miał człowiek problemów i przemyśleń
Dziś zrozumiałam, że 90% naszych obaw nie zostaje zrealizowanych, a większość problemów jakimś cudem rozwiązuje się sama Jednak z czasem nie wygramy. Chyba najbardziej czuję ten pęd patrząc na swojego syna Bartka.
Jeszcze nie tak dawno tuliłam jego małe nóżki, czekałam na uśmiech i nie mogłam sama wejść do toalety. Dziś mój prawie 14 letni syneczek, na całe szczęście dalej jest „tulaśny”, jednak stopa którą owija się wokół mnie ma rozmiar płetwy 44, a ręce i nogi długości odnóży patyczaków owijają mnie całą.
Jeszcze mam możliwość poobserwować jego spokojny sen, radość dziecka, mimo, że to już młodzieniec. Jednak gdzieś tam w głowie krąży myśl – już nie długo.
Zawsze uwielbiałam robić zdjęcia. Komórką, na ten moment aparatu brak. [edited: Już jest!!!]
Jednak zatrzymywanie ulotnych chwil czy to z życie dziecka, czy z obserwacji tego co nas otacza zawsze mnie fascynowało. Często się śmieję, że żyje w innym świecie. Nie ponurym, z jadem, polityką, ale z motylami, słońcem, morzem i górami.