Święta nad morzem okazały się rewelacyjnym pomysłem dla naszej skromnej rodzinki. Nie ukrywam, w moich marzeniach, święta to wielki stół, gdzie spotykają się ciotki, babcie , dziadki,a pod nogami pałętają się zabawki i rozbawione dzieci.
Ale przecież nie można mieć wszystkiego…Dziś są czasy, kiedy mój tata musi w święta pracować, mama z dziadzią wyjeżdża w rodzinne strony dziadka, a my zostajemy tu sami…
Nagle, nastąpiła najszybciej podjęta decyzja przez moją męską część rodziny – jedziemy nad morze…. Ci co mnie znają , dobrze wiedzę, że wystarczy napomknąć o jakimś wyjeździe, a ja już pakuje psa, królika, walizki, w międzyczasie wykonuje setki telefonów, gdzie znaleźć nocleg. Udało się….
Tym razem padło na Międzyzdroje. Mieliśmy zwykły pokoik, a święta rodem z PRL – z podgrzewanym żurkiem na parapecie. Zapachy z naszego pokoiku wychodziły tak piękne, że staliśmy się konkurencją dla restauracyjki umieszczonej na parterze.
Znów powiedzenie jak tylko chcesz, wszystko się uda, zostało potwierdzone:))
Spędziliśmy cudowne wspólne chwile.
Ja podziwiałam piękne wschody słońca, szukałam ukojenia w pięknych pastelowych kolorach nieba i rytmicznym szumie fal. Chłopacy grywali w piłkę na plaży i marudzili, czy daleko jeszcze muszą iść:))
Nie było niepotrzebnego świątecznego zamętu, krzyków przez pół mieszkania Alaaaa, co mam ubrać?
Było obcowanie z naturą, zabawy z dużym już trollem i wspólny śmiech, którego zawsze mi mało.
Jeden komentarz
Coś pięknego prosimy o więcej!!