Nie pozbawiajmy siebie marzeń, to one nadają barwy naszej rzeczywistości.

Jestem ostatnio mało obecna ale to przez sprawą, którą żyłam, myślałam od ostatniego pół roku. Ciągle czekałam kiedy będę mogła Wam napisać….tak jestem dowodem na to, że marzenia się spełniają.

Jako dziecko wciąż wpatrywałam się w niebo ( do dziś tak robię:), czekając na spadającą gwiazdę, która wraz ze swoim ostatnim błyśnięciem, spełni moje życzenie.

Kiedy wczoraj usiadłam na pomoście, wsłuchując się w szczebiot ukrytego ptaszka trzciniaka, patrząc na srebrzystą taflę jeziora, uśmiechnęłam się, tam w górę i przypomniałam sobie powiedzieć – Dziękuję:)))

Już wiele, wiele razy mówiłam, ze nie boję się życia. Zawsze coś, ktoś nie będę pisała Bóg, ani jaki Bóg…(mowię „coś”) nade mną czuwa.

Nie wbijam się w wiarę, bo dla mnie Bóg to nie kościół, mury i upolitycznienie wiary…ale natura szum drzew, morza…to tu obcuję z Tym, który zawsze jest przy mnie.

Zawsze jakimś cudownym przypadkiem po likwidacji kolejnej firmy, wpada nowa praca, po zabraniu wynajmowanego mieszkania, wpadła super oferta, a zbierając do słoiczka na działkę, dostajemy opuszczoną działkę od pani prezes.

Oczywiście i ja czasem panikuje, zapiera mi dech i zapominam, że mam żyć dziś. Ale zawsze sobie powtarzam, że wszystkie trudności i dramatyczne sytuacje są po to, abyśmy jeszcze lepiej poznali samych siebie. Uczyli się wybaczać, cieszyć chwilą i kochać życie, które potrafi w sekundę przeminąć.

Kiedy w grudniu ( znów przez przypadek) dowiedziałam się, że likwidują nam ośrodek, w którym moje dziecko uczyło się chodzić, poznawało smak jagód, uczyło się zbierać grzyby i łowić ryby…poczułam się tak, jakbym traciła coś swojego.

To tu przyjeżdżałam jeszcze z mamą, to tu słucham, co chcą mi powiedzieć majestatyczne dęby i czerpię siły od szumiących brzózek.

Kiedyś, jak byłam malutka, miałam ukochane Binowo, gdzie uczyłam się chodzić, skakać przez ploty i pływałam w łódce o nazwie „Psioch” . Jednak tata przestał prowadzić ośrodek, a moja miłość do lasu nie minęła. Pokochałam uczelniany ośrodek i magiczne miejsce. To właśnie tu oprócz morza ładuję baterie. Nie ma tu nic…jest droga, las, stary prl-owski domek, pomost i jezioro. Nie ma sklepów, kawiarenek, budek z piwem. Za to jest rykowisko jeleni, droga mleczna, pisk sów i ((piękne szczupaki)..i nagle …koniec likwidują, ośrodek jest nieopłacalny.

Miałam jeden, jedyny telefon do znajomego, który również przyjeżdżał od lat w to miejsce . Duszącym głosem wysapałam, likwidują nam ośrodek…i wtedy machina ruszyła. Każdy z kochających to miejsce zbierał podpisy. Wyszukiwaliśmy znajomych z uczelni, aby tylko się za nami wstawili. Ganiałam wieczorami z kartkami, pochlipywałam rano, czy coś się jednak uda zrobić. Władze uczelni były jednak nieubłagane. Kiedy po kolejnych cichych wieczornych łzach, wstałam rano z optymizmem siłacza, w sekrecie powiedziałam Bartkowi…..możesz się śmiać, coś się stanie, a my będziemy za rok nad jeziorem. Czułam to całą sobą. Każdą wiadomość o kolejnym spotkaniu z Kanclerz i likwidacji przyjmowałam ze spokojem. Nagle wieczorem na wyświetlaczu pojawił się nr znajomego….mamy możliwość przejąć ośrodek….i znów zawirowało mi głowie, i znów nie spalam. Wszystko nabierało tempa. Zebranie, założenie stowarzyszenie, negocjacje naszego stowarzyszenia z lasami , uczelnią….i czas….tak się dłużył…Raz wątpiłam w swój optymizm, raz sobie tłumaczyłam, ..”teraz uczysz się cierpliwości,ty musisz mieć wszystko tu i teraz…nie tym razem….”

I kiedy mój niemąż remontuje dach w starym malusim domeczku, kiedy ja odwiedziłam stare dęby, przywitałam słońce na pomoście …stwierdzam z całą pewnością, że każda osoba swoim postępowaniem i postawą kreuje swoje życie. Jesteśmy tym co mamy w głowie i sercu. Jeśli posiadamy dużo pozytywnych myśli, a w sercu dużo miłości i zrozumienia w zamian otrzymujemy od świata pozytywne chwile. Wysyłajmy jak najwięcej pozytywnej energii, taka postawa wielokrotnie odwróciła mój los i przyniosła mi szczęście. Jeśli zamkniemy się w sobie , obudzimy się z myślami, jak mi źle, sprawdzimy co boli, nastawimy myśli co może się dziś nie udać…. To też się spełni.

Zawsze powtarzam mojemu niemęzowi „ As you wish….”, żebyście widzieli ten wzrok:))))

Nie rezygnuj z marzeń.(…) Nigdy nie wiesz, kiedy okażą się potrzebne.

Może Ci się też spodobać

2 komentarze

  1. You can definitely see your enthusiasm in the work you write.
    The sector hopes for even more passionate writers such as you who aren’t afraid to say how they believe.
    At all times go after your heart.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.