Zaczął się maj. Najpiękniejszy miesiąc w roku, gdzie natura szaleje z barwami .Kwitną pięknie jabłonie, magnolie, śliwy. Ogrody pachną bzem, konwaliami, czy też przepięknym krzewem o nazwie Kalina. Wczoraj, siedząc u mamy w ogrodzie nie mogłam nasycić się jej zapachem.
Cieszę się bardzo, że poprzez moje wpisy i Wy dostrzegacie pięknego tego świata.Cieszę się , że piszecie o tym do mnie, a nawet dzwonicie przekazując swoje odczucie po przeczytaniu wpisu:))
Nawet nie sądziłam, że tak wiernie śledzicie mój blog. Super, to mnie tylko napędza !
Niestety popadaliśmy w tak wielką rutynę życia codzienngo, że często nie doceniamy tego, że każdy nasz dzień jest wyjątkowy.
Codzienna droga do pracy, spotkany człowiek, kot, ptak, jest wyjątkowy – jeśli tylko tego chcesz.
Jeżeli uświadomimy sobie, że każdy z nas odejdzie i nie znasz momentu, kiedy się to stanie, zaczynasz celebrować każdą minutę swojego życia. Nigdy nie zapomnę, a może i przez to zaczęłam jeszcze bardziej doceniać chwilę, gdy rok temu zgasła iskierka w mojej młodszej koleżance. Dzwoniłam do niej w środę – szła do fryzjera, na drugi dzień leciała do lekarza, bo coś nie tak się czuła,w niedzielę dostałam telefon, że tak sobie odeszła, tak po prostu…a przecież zarezerwowałam jej Stoki, miała z nami jechać…
Jadąc na majówkę, wiedziałam , że prawie tydzień nie zobaczę swojej babci…Ma 91 lat i czeka na każde odwiedziny, jak na najważniejsze święto. Pogoda była taka cudna, z Bartkiem spakowaliśmy wcześnie rano auto i tupaliśmy nóżka, kiedy tata zakończy swoją pracę.
Wiedziałam, że jeśli nie wpadnę do babci, choć na chwilę, będę myślała nad morzem, jak się czuje. Jeśli zgasłaby jej iskierka w tych dniach, miałabym tylko jedną myśl, czemu nie podjechałam ?
Aby uwolnić się od myśli wzięłam aparat w łapę, babcię pod pachę i już po 8 rano wąchałyśmy kwiatu bzu i spacerowałyśmy w rzepaku. Babcia była przeszczęśliwa, mówiła że świat jest taki piękny, chociaż dzień wcześniej płakała i bała się śmierci…
Z tych naszych tańców powstały zdjęcia, które tu widzicie, a ja ze spokojem mogłam zacząć weekend majówkowy.
A tam, z moim ( z natury optymistycznym:) ) „Niemężem” włączamy bieg wsteczny.
Bez nerwów, w spokoju obserwujemy mewy jak polują na ryby, tatunio z synem buduje wielki zamek z piasku . Upasamy się każdą minutą wypoczynku i tym że możemy pobyć razem. Rano zachwycamy się powietrzem jakie potrafi być czyste i pachnące. Ja oczywiście muszę podążyć na plażę, przywitać wschód słońca i wysłuchać, co na dzień dzisiejszy szumią fale, aby wieczorem delektować się ciszą i podziwiać gwiazdy. Tata z synem wyszukują gwiazdozbiory, tak jak ja kiedyś robiłam z moim ukochanym tatą, a ja w ciszy dziękuję za daną chwilę. Bo tak naprawdę, ile my w tygodniu chwil spędzamy wspólnie. Mijamy się z sobą w drzwiach, aby wieczorem zamienić szybko kilka słów, buziak na dobranoc – i kolejny dzień minął.
Uwielbiam ten nasz rodzinny matrix, gdzie zamiast wypatrywać zła, znajdujemy piękno. Nawet mój ” Niemąż ” zauważa w sobie zmiany, a uwierzcie mi romantyk z niego przedni, oazą spokoju też nie jest :))
Kiedy wracając samochodem, Bartek kolejny raz puszcza nam na cały regulator Sylwię Grzeszczak – ” cieszmy się z małych rzeczy, bo wzór w nich zapisany jest” mój twardoskóry gad łapie mnie za rękę i mówi, „dziękuje, że dzięki Tobie mogę widzieć te małe chwile” – w duszy mi gra…. nawet słonia nauczę tańczyć !!!
Jeden komentarz
Bardzo piękne słowa i jakże ważne w dzisiejszych czasach. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne wpisy (dopiero zaczęłam Panią obserwować)